wtorek, 5 lipca 2011

Księga skarg, wniosków i zażaleń. I chutney, z czerwonych porzeczek.


ROK 1983
"Na wystawie są wystawione różne sery żółte, ale w sklepie nie ma ich w sprzedaży. Co to za zwyczaj reklamowania towaru, którego nie ma!
Wyjaśnienie:
Sklep bierze udział w konkursie. Zrobiono więc wystawy konkursowe, na których umieszczono atrapy towarów. Samych towarów od długiego czasu niestety brak w sprzedaży."


ROK 2011
"W kalendarzu zaznaczone jest lato, ale w rzeczywistości go nie ma. Co to za zwyczaj reklamowania pogody, która z latem nie ma nic wspólnego?!" **
Wyjaśnienia brak...


Ja rozumiem, że może być jeden, dwa, ale nie siedem i nie teraz! Siedem dni deszczu, dzień po dniu bez przerwy, bez słońca, bez ciepła, bez kawałka błękitu nad głową, bez japonek, bez szortów, bez kawy na tarasie, bez schronienia w cieniu i bez wieczornego koncertu świerszczy! 


Cierpliwość się wyczerpała! Mam dość! Żądam lata, słońca i turkusu na niebie! Tu i teraz! Ale komu się poskarżyć, gdzie wpisać skargę i jak postawić na swoim?  Gdyby istniała Księga skarg, wniosków i zażaleń wypisałabym wielkimi literami DOMAGAM SIĘ LATA I SŁOŃCA! Bez słońca lato jest jedynie atrapą!


Ale cóż, księgi zażaleń już nie ma, słońca nadal też, pozostaje narzekanie?! O nie, to dopiero popsułoby nastrój! A ten warto utrzymać w dobrej formie, solidna i serdeczna porcja śmiechu potrafi przecież zdziałać cuda.


I tak, z nadzieją czekając na lato, podtrzymuję dobry nastrój czytając archiwalne wpisy z Księgi skarg i zażaleń. Część z Was jej istnienie pewnie zupełnie nie pamięta, ja nigdy z niej nie skorzystałam, bo schyłek jej powszechnego panowania przypadł na moje dzieciństwo, kiedy marna była ze mnie klientka. 
Podobnie marne było zaopatrzenie lub jego brak. Niemal zawsze wzbudzało to emocje, które oburzeni klienci przelewali na papier, na przykład tak: 


"Odmówiono mi sprzedaży miodu z wystawy. 
Odpowiedź: 
Miód znajdujący się na wystawie będzie sprzedany po zmianie dekoracji. Jest już sporządzona lista społeczna na te towary, ale klient stwierdził, że tyle to on nie będzie czekał. "


Mimo, że nie mam kartki zarejestrowanej w tym sklepie, proszę o sprzedanie mi 30 dkg kiełbasy krakowskiej, ponieważ bardzo mi zależy.
Kierowniczka: Odmawiam, ze względu na zerowe stany wędlin. 


Kupuję tu mleko, chleb i jajka. Dziś musiałam po jedno jajko stanąć w drugiej kolejce - czy to nie zakrawa na nękanie klienta?
Kierowniczka: Nie zakrawa. Zgodnie z nakazem Sanepidu jajka muszą być sprzedawane osobno.

Biały ser kładzie się na wagę trzymając w dwóch palcach, którymi to palcami liczone są potem pieniądze. Proszę to zmienić.
Odpowiedź ekspedientki: Osobiście uważam, że nie ma innej możliwości jak podanie sera palcyma.


Zakrawa czy nie, palcyma czy inaczej - myślę sobie, że dobrze żyć w czasach, gdy zdecydowana większość tych skarg brzmi jak dowcip z innej epoki. Czytam je sobie, śmieję się w głos i natrafiam na taki wpis:
W sklepie jest bardzo przyjemna i szybka obsługa, aż przyjemnie postać chwilę w kolejce. (tu podpis)
Dopisek: My, klientela stojąca obecnie w kolejce, dołączamy się do pochwał. (...)"


I wiecie co? Tak sobie myślę, że te kilka dni deszczu tak naprawdę nie było wcale takich złych. Zrobiłam długo odkładane porządki, miałam więcej czasu na czytanie niż zwykle, było kino, zakupy, a nawet palenie w kominku (!) Jednym słowem "aż przyjemnie postać chwilę w kolejce".


Ale chwilę, nie całe lato! Czekam więc stale na lato w wersji bez kominka. A czekanie umilam sobie szykowaniem kolejnych przetworów, nie koniecznie na długie zimowe wieczory. Chutney z czerwonych porzeczek będzie Wam smakował o każdej porze roku. Nam uprzyjemniał ciepłą kolacją w bardzo deszczowy wieczór. Kolor, smak i  towarzystwo zapiekanego camemberta z czosnkiem i tymiankiem pozwoliły zapomnieć o deszczowej pogodzie.


Przepis znaleziony kiedyś wśród wycinków z gazet okazał się prawdziwym odkryciem. Chutney z porzeczek jest właściwie alternatywą popularnej żurawiny. Świetnie pasuje do mięs i serów, u mnie zajął miejsce żurawiny i myślę, że tak już pozostanie. Bardzo Wam polecam. A jeśli przepis nie będzie Wam odpowiadał, możecie złożyć zażalenie:)


CHUTNEY Z CZERWONYCH PORZECZEK

1 kg czerwonych porzeczek

1/2 kg cukru (używam żelującego 2:1)

1/2 szklanki octu winnego (używam jabłkowego lub malinowego)

1-1,5 łyżeczka mielonego cynamonu

1 -1,5 łyżeczka mielonych goździków

1/2 łyżeczki pieprzu mielonego




Porzeczki opłukać. Przełożyć do dużego garnka z grubym dnem. Dodać pozostałe składniki, wymieszać i smażyć ok. 20 minut. Jeśli używacie cukru żelującego, postępować zgodnie ze wskazówkami na opakowaniu. Gorący chutnej, zaraz po przygotowaniu przekładać do słoików. 



CAMEMBERT ZAPIEKANY Z CZOSNKIEM I TYMIANKIEM 
/składniki na 1 porcję/ 

1 krążek sera camembert
gałązka świeżego tymianku
ząbek czosnku
oliwa


Na wierzchu sera zrobić delikatne nacięcie w kształcie krzyża, a wokół niego kilka mniejszych nakłuć nożem - w te miejsca włożyć plasterki czosnku. Ser posmarować oliwą, na wierzchu położyć świeży tymianek.Zawinąć szczelnie w folię aluminiową i opiekać na grillu przez ok. 5 minut z każdej strony. Zdjąć z patelni, przełożyć z folii na talerz - rozchylić naciętą na środku skórkę i nałożyć w to miejsce chutnej. Podawać ze świeżą bagietką.


* wszystkie cytaty z pochodzą z tej strony (klik) 
** to moja osobista skarga, jak dotąd nie rozpatrzona 

85 komentarzy :

  1. Ja też czasem lubię posiedzieć w domu podczas deszczu. Ale tylko czasem. I nie więcej niż parę - czyli już dwa - dni.
    Zażalenia rozśmieszyły mnie do łez, a czerwone porzeczki... wolę od czarnych. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zażalenia nie składam: klientela jest zadowolona z chutney'u pożeczkowego:)
    A jak u Was było słońce to u nas lało...teraz my mamy słońce. Równowaga zachowana co nie zmienia faktu, że mam nadzieję że i u Was niedługo promyki wyjdą zza deszczowych chmur :) Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pomyśl Anno-Mario jak słońce będzie cieszyć po tych kilku deszczowych dniach:) Pyszności serwujesz, jak zwykle zresztą!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejki znoszę gorzej, niż deszcz :)) po deszczu wszystko rośnie, w kolejce rośnie mój poziom stresu ;-P
    O! Właśnie wyjrzało u mnie słonce! Jest piękne, niczym Twój chutney :D

    OdpowiedzUsuń
  5. przepisy wegetariańskie! Dziękuję i pozdrawiam:)

    słodkosłona! Czasem - no właśnie, to odpowiednie słowo:) Pozdrawiam serdecznie!

    Agnieszko! Och, jak taka klientela łaskawa i w dodatku przemawia Twoim głosem, to mogę odetchnąć;) Nadzieja zaczyna się materializować - niecałą godzinę temu wyjrzało nieśmiało słońce!!! Uściski!

    affogato! Z radości wykonam taniec szczęścia:D Serdeczności!

    Auroro! U mnie też się na chwilę pojawiło - czekam na więcej! Pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie składam zażalenia na lato,bo ono jest.A deszcz latem też musi być.I się przydaje,choćby na porządki.
    Piękny kolor ma Twój chutney.
    Z czerwonej porzeczki też robię, z dodatkiem czerwonego wina.Z serami również pysznie smakuje.
    I donoszę,że na jutro zamówiłam słońce!!!
    Cmok!

    OdpowiedzUsuń
  7. A moje porzeczki pływają w wódce ;) Szkoda,że nie miałam wcześniej Tego przepisu bo na pewno skorzystałabym. Odkąd spróbowałam chutneya jestem ich wielką fanką:)

    OdpowiedzUsuń
  8. z nieba mi spadłaś z tym przepisem. a u mnie dzisiaj galaretka porzeczkowa :-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Amber! Zgadzam się, zgodnie z tym co napisałam, że i deszcz jest fajny, ale 7-dniowych porządków stanowczo odmawiam;P!
    I czekam na realizację Twojego zamówienia! Pa!

    OdpowiedzUsuń
  10. kuchennefascynacje! No to róbmy wymianę:) A sezon na porzeczki wciąż trwa, więc jeśli masz okazję, możesz zrobić jeszcze chutney! Pozdrawiam:)

    Karola! O proszę, a myślałam, że z nieba ostatnio tylko deszcz pada:) Galaretkę porzeczkową robię co roku, będzie u mnie w piątek - a teraz pędzę częstować się Twoją!

    OdpowiedzUsuń
  11. Słońce na pewno się pojawi, jak tylko zobaczy jakie tu smakołyki czekają:)

    OdpowiedzUsuń
  12. A ja mam od 7 dn po 29 stopni ZDYCHAM.
    Przyjeżdżaj i zabieraj.
    buziole

    OdpowiedzUsuń
  13. Nemi! Oby, oby:D Podrawiam!

    HANNAH! Uważaj, bo mnie nie trzeba dwa razy powtarzać - podrzucaj namiary, a ja idę wyciągnąć walizki:) Całusy!

    OdpowiedzUsuń
  14. Taki porzeczkowy chutney to musi być coś pysznego.Ma aromtyczne i smaczne dodatki:).
    Camembertrównież bardzo mi sie podoba. Zdjecia piękne:).

    Pozdrowoenia:)

    OdpowiedzUsuń
  15. zapiekany camembert i bagietka to połączenie idealne. Ty swoją propozycją poprawiłaś sam ideał smaku :) ten choutney musi byś boski!
    u mnie dziś wyjrzało słoneczko :D wreszcie!!!

    OdpowiedzUsuń
  16. Przepis idealny:) piękne zdjęcia i fajne masz pisanie:)) a pogodę wolę taką niż upał:)
    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  17. lato to nie tylko słońce i upały musi popadać tylko dlaczego przez tyle dni? miejmy nadzieję, że będzie coraz cieplej :) Aniu ten camembert wygląda cudnie, chutnej zresztą również :) buziaki

    OdpowiedzUsuń
  18. Majano! Musisz spróbować - ja go uwielbiam! Pozdrawiam Cię mocno:)

    Kaś! Pisz mi tak dalej, a kolor rumieńca przebije czerwień z chutney:D Uściski!

    Olu! Z tą pogodą to będę odmiennego zdania;) Pozdrawiam również!

    Piegusku! No właśnie - dlaczego tyle?! Camembert z takim chutneyem bardzo Ci polecam! Całusy:)

    OdpowiedzUsuń
  19. hu hi ale się uśmiałam z tych skarg:DDDD i tych odpowiedzi
    a ten przetwór i ten ser tomi się podobają :)))

    OdpowiedzUsuń
  20. Porywam Ci słoiczek takich świetnych porzeczek. Zaczarowane słonko pewnie już jutro wyjrzy zza chmurek. Pozdrawiam słonecznie!

    OdpowiedzUsuń
  21. Dziękuję za pomysł na najbliższego grilla :) To będze hicior!!
    A z tym deszczem to już faktycznie przesada...
    Cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  22. margot! Mam tego więcej (tzn. skarg i zażaleń), więc wpadaj pośmiejemy się razem, przetworem Cię poczęstuję!

    Kamila! Ależ bardzo proszę:) Też mam nadzieję na słońce, choć przed chwilą znów obudził się deszcz ...

    Cynthio! Na grilla koniecznie naszykuj porzeczki - hicior jak powiadasz gwarantowany:D Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  23. Anno, więcej niż połowę słońca mogę Ci oddać- jest tu tak upalnie, mokro i nie ma czym oddychać, że aż marzę o deszczu i chłodniejszym wietrze..
    Czy ja już Ci mówiłam, że czerwonej porzeczki tutaj TEZ nie ma???
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  24. Uwielbiam :) Zapomniałam całkiem, że można ser jeść z porzeczkami, a dla mnie to chyba jeszcze lepsze połączenie niż z żurawiną. Tylko ja, od czasu aż podpatrzyłam to w jakimś programie, odcinam skórkę (tą górną część) i wrzucam do środka przyprawy, a następnie przykrywam tym kawałkiem ser.
    Jest 2 w nocy, a ja się zastanawiam czy mam camembert w lodówce!

    OdpowiedzUsuń
  25. Oj nie zażalenia na pewno nie będzie! Będzie mój uśmiech z samego rana, bo choć za oknem nadal szaro, mam dzięki Twojemu postowi dobry humor na cały dzień. http://wlodarczyki.net/mopswkuchni/

    OdpowiedzUsuń
  26. U mnie z chmurki też coś ciurka, ale skrawek błekitu prześwituje, a wczoraj rozebrałysmy sie z Jula na placu zabaw do podkoszulek. Ksiązki Skarg pamięam, choć rownież byłam za mala aby cokolwiek w nich napisać. Przepis fajny choć cynamon zdecydowanie nie pasuje mojemu m. Słoneczka Aniu!

    OdpowiedzUsuń
  27. Aniu, przeczytałam Twój felieton z ogrooomną przyjemnością i szerokim uśmiechem na twarzy! Jak to fajnie, że czasy książek zażaleń są już tylko wspomnieniem! Pamiętam doskonale i te kolejki, i kartki i wszechwładne panie sklepowe...
    Co do chutney'a z porzeczek, to przepis już sobie zapisałam i koniecznie muszę wypróbować. Szczególnie, że w ogródku dojrzewają już i czerwone i białe porzeczki :) Pzdr gorąco Aniado

    OdpowiedzUsuń
  28. Basiu! Gdybyśmy tak mogły się wymienić - ja lada dzień będę miała wiadra porzeczek... I jak to możliwe, że u Ciebie ich nie ma! Poproszę o książkę skarg i zażaleń - tak być nie może!!!
    Uściski:)

    Jim! Ja też tak robię, czasem skrapiam czerwonym winem - mnóstwo możliwości! I co był ser?
    Pozdrawiam!

    mops! Cieszę się, że z samego rana zażalenie mnie ominie, choć i u mnie nadal szaro, buro, zimno .... brrr. Niech nas trzyma dobry humor:)

    Patko! Wiesz, cynamon nie dominuje w smaku, może uda się go przemycić? Albo z niego zrezygnuj, myślę, że i bez niego chutney będzie pyszny:)
    Biorę od Ciebie każdą ilość słońca, bo u mnie "stan zerowy".

    Aniu! O tak, panie sklepowe to miały wtedy swoje "5 minut" ;DDD Znam kilka, którym zostało to do dziś;)
    Miło mi, że wpadłaś - pozdrawiam Cię serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  29. Ależ piękna para z sera i porzeczek, pięknie się razem prezentują:)
    Bardzo mi się podoba ta skarga na podawanie palcyma sera, poprawił mi nastrój w ten szary, deszczowy poranek. Ja też chcę lata!!!

    OdpowiedzUsuń
  30. Żeniu! Ten wpis z palcyma też jest moim ulubionym:) Dołączam do Ciebie i wołam głośno : CHCĘ LATA!!!

    OdpowiedzUsuń
  31. Usmialam sie - poprawilas mi humor na caly dzien :)
    Deszczowych dni nie zazdroszcze, ale z drugiej strony pomysl, jak beda cieszyc te upalne i sloneczne, kiedy w koncu przyjda. A przyjda na pewno. Chocby we wrzesniu ;)

    OdpowiedzUsuń
  32. Aniu , ty się doigrasz ,że ja naprawdę do ciebie wpadnę :DDD

    OdpowiedzUsuń
  33. Miałam to szczęście, że w trudnych czasach mieszkałam obok sklepu spożywczego :)panie ekspedientki traktowały nas więc jak sąsiadów czyli po znajomości :)
    A przepis zapisuję mimo, że jestem wielbicielką żurawiny. Aniu czy w zimie zachowują taki ładny kolor?

    OdpowiedzUsuń
  34. palcyma - najlepsze :-)))) anektuję!
    serki zapiekane uwielbiam, chutney'a jeszcze nigdy nie robiłam, chociaż kilka razy miałam ochotę, więc pewnie tego lata spróbuję.
    bardzo fajny blog i zdjęcia - jeden z moich ulubionych :-)
    pozdrawiam i życzę słońca - nam wszystkim :-))) w końcu jakoś te akumulatory na zimę musimy naładować!

    OdpowiedzUsuń
  35. Maggie! Cieszę się, bo mnie właśnie nastrój się pogorszył - usłyszałam, że szaro, buro, zimno i mokro ma być jeszcze przez co najmniej tydzień ... :(((
    A słońce we wrześniu? Super! Pod warunkiem, że będzie też w lipcu i sierpniu;) Pozdrawiam!

    margot! Hurra! To ja chcę się tak doigrać!!! Co jeszcze mam przeskrobać? ;DDD

    Ewo! To Ty w "kolejce dla uprzywilejowanych" stałaś ;DDD
    U mnie kolor się zachował, nieco pogłębił, ale nie stracił na czerwieni. Jeśli masz obawy, możesz dodać łyżeczkę soku z cytryny, wtedy piękny kolor gwarantowany:) Uściski!

    Agnieszko! Bardzo dziękuję za miłe słowa:) Anektuj na co tylko masz ochotę - ja w tej chwili pragnę słońca! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  36. Widac humor jeszcze dopisuje, nawet przy deszczowej pogodzie ;)
    Świetnie się czytało, posmiałam się, uwielbiam wszelakie zapiski z dawnych lat !
    poniekąd wspominam sama nocne dyzury kolejkowe z termosem i kanapkami :)
    fajnie się teraz z tego posmiac - w czasach gdzie towar zalega na półkach a ludzie nie mają pieniędzy, zeby go kupić
    Piękne zdjecia !
    Przepis bardzo ciekawy, szczególnie połączenie smaków, jadałam z żurawiną z porzeczką będe jadac ;)

    OdpowiedzUsuń
  37. Etralo! Ja w nocnych dyżurach nie brałam udziału, na stanie kolejkach też się nie załapałam i cieszę się, że dziś to już tylko wspomnienia, czasem zabawne.
    Ser z porzeczkowym chutney bardzo Ci polecam!
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  38. Składam zażalenie, ze takiego gorącego sera nie da się palcyma;-) wziąć! A chutney na pewno znakomity i zrobię go z przyjemnością. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  39. oj tam oj tam nie masz co narzekać, grzyby będą i trawnika Ci nie zalewa (i podlewać nie trzeba)

    OdpowiedzUsuń
  40. Ori! No właśnie - palcyma się nie da:) Będzie mi niezmiernie miło, jeśli skorzystasz z przepisu! Uściski:)

    Wiedźmo! W tych grzybach to chyba jedyne pocieszenie:D Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  41. hehe, lista skarg, zażaleń i pochwała stania w kolejce - genialne, uśmiałam się:)))

    a o tym deszczu to nic mi nie mów, byłam wtedy pod namiotem i naszła mnie taka refleksja, że gdyby koniec świata miał tak wyglądać, to ja się piszę jednak na uderzenie meteorytu:))

    chutney wyborne i mój ulubiony serek camemberek - też jest wspaniały oczywiście:)))

    OdpowiedzUsuń
  42. goh.! A u mnie w tym momencie zaświeciło słońce!!!! Odwołaj meteoryt;D
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  43. To jest zbyt piękne żeby to jeść - cieszę oko już od 15 min;-). Wspaniałe.

    OdpowiedzUsuń
  44. Kapitalne te wpisy z ksiazki skarg i zazalen,az prawie zapomnialam o czyms takim....
    Na szczescie slonce wrocilo na swoje miejsce,czyli na niebo,mam nadzieje,ze u Ciebie rowniez :)
    Twoja propozycje sobie zapisuje ,bo przez wakacje bede gotowala minimalistycznie,a wlasnie mam ochote na takie smakowitosci,jakie tu wlasnie zaprezentowalas tudziez rozmaite salatki....

    Pozdrawiam cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  45. Sabienne! Uwierz mi, że warto nie tylko popatrzeć - zjedz, zjedz koniecznie;P Pozdrawiam!

    Gosiu! Od prawie dwóch godzin świeci słońce - moja radość sięga zenitu! Cieszę się, że przepis Ci się podoba - mam nadzieję, że będzie też smakował;) Pozdrawiam Cię słonecznie!

    OdpowiedzUsuń
  46. a ja nigdy takiego chutnej nie robiłam...a do czego się jeszcze to stosuje?

    OdpowiedzUsuń
  47. Oj, chyba zrobię i wątpię, żebym miała podstawę do wysłania zażalenia :)

    OdpowiedzUsuń
  48. Małgosiu! Chutney ma wiele zastosowań, ten porzeczkowy świetne pasuje do serów - nie tylko zapiekanych. Możesz także podać go z mięsami - np. pieczony schab. Możliwości jest wiele - jestem pewna, że znajdziesz swój ulubiony sposób! Pozdrawiam:)

    Kasiu! W takim razie czekam w napięciu licząc, że zażalenia nie będzie;DD

    OdpowiedzUsuń
  49. Dołączamy nasz pis do księgi zażaleń (parę godzin temu wylał kanałek pod naszym blokiem, więc chwilowo mieszkamy nad jeziorem). A chutney świetny i pięknie podany!

    OdpowiedzUsuń
  50. jgf! A ja mój wycofuję - słońce na niebie, a niebo błękitne! Co wcale nie przeszkadza w zrobieniu chutney z porzeczek:) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  51. Zakochałam się w zdjęciach. Są nie-do-opisania! GENIALNE!!! Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  52. O, gybym tylko miała dostęp do jakiegoś krzaczka porzeczkowego, zrobiłabym taki chutney. To dużo lepszy pomysł niż dżem porzeczkowy.

    A deszcz... no cóż, mam tu akurat porę deszczową, moge mieć nadzieję na jeden słoneczny dzień w tygodniu, jak dobrze pójdzie, więc rozumiem i współczuję. Za to książka skarg i zażaleń zdecydowanie poprawia humor :-)

    OdpowiedzUsuń
  53. maniu! Jak dobrze Cię widzieć:) Dziękuję i pozdrawiam!

    Bee!A u mnie wróciło słońce - radość ogromna! Teraz sezon porzeczkowy w pełni - jeśli nie w ogrodzie, to na pewno na straganach znajdziesz porzeczki! Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  54. Te pyszności tutejsze to nawet palcyma bym zjadła ;) też mnie męczy brak słońca, bo spożycie czekolady rośnie wprost proporcjonalnie.
    Chyba czas wybrać się do rodzinnej wsi na porzeczki :)

    OdpowiedzUsuń
  55. Evitaa! Pięknie to ujęłaś - i ja zauważyłam tą zależność z czekoladą;DDD
    Ja od wczesnego rana cieszę się pięknym słonecznym dniem, a na porzeczki wybieraj się koniecznie, póki jeszcze są:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  56. Taka księga to świetna sprawa, zawsze to kolejny sposób na wyładowanie, wylanie swoich frustracji na piśmie :)
    "Czasów kolejek" nie pamiętam, bo ja młoda jeszcze (no, stosunkowo- 26 lat) ;)
    Niemniej jednak, wspomnienia mają w sobie taką cząstkę piękna, fałszywego piękna, bo zazwyczaj wspominając coś ubarwiamy to przesadnie. No bo czy, chciałabyś się znaleźć znowuż to w takiej kolejce ? :)

    Pogoda dobija do betonu i wciska w rowki pomiędzy płytami...ale dzisiaj znowu świeci słońce w małopolsce! Tak!

    Porzeczkowe cudo, kocham porzeczki nie tylko w przetworach :) Chutney świetna sprawa, choć nigdy nie robiłam. Cudne zdjęci, jak zawsze :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  57. To ja też dołączam się do tej kolejki do lata, choć nie wiem czy dla mnie wystarczy - jestem 58...
    Wszelkie chutneye bardzo lubię, a ten wygląda na taki z pierwszej trójki.:)

    Uściski na razie umiarkowanie ciepłe, ale od jutra mogę porażać ponoć 30 stopniowym gorącem.:) Zobaczymy.:)

    OdpowiedzUsuń
  58. Monico! Ależ ja wcale za staniem w kolejce nie tęsknie! Dla mnie wspomnienia mają ogromną wartość.
    A chutney w tej wersji bardzo Ci polecam! Serdecznie pozdrawiam z zalanego słońcem południa!

    Lekka! Ze względu na moją wielką słabość do Twoich komentarzy, postuluję o przydzielenie Ci miejsca w kolejce dla uprzywilejowanych;P U mnie dziś słońca pełno - starczy dla wszystkich kolejkowiczów!
    Ja już dziś porażam;D Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  59. To chyba jakaś telepatia! Jakieś pół godziny temu wrzuciłam notkę z panierowanym camembertem w wiórkach kokosowych z prozeczkowym dressingiem, potem wchodzę do Ciebie, a tutaj podobne (rewelacyjne) połączenie :)

    OdpowiedzUsuń
  60. burczymiwbrzuchu! Naprawdę?! Pędzę do Ciebie w taki razie, bo ochotę na camembert z porzeczkami mam zawsze;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  61. Ja, czytelnik przeglądający obecnie ten wpis, dołączam się do ww pochwał...
    Coś pięknego..i coś pysznego!
    Zapiekanego camemberta mógłbym jeść, jeść i jeść, a i tak miałbym go mało. Taki ciekawy, aromatyczny chutney z porzeczek musi być idealnym dodatkiem do niego!
    A lato? Co kto lubi..u mnie od dwóch dni niemalże 30stopni...i już tęsknię za orzeźwiającymi kroplami uderzającymi w parapet;))

    OdpowiedzUsuń
  62. Camemberta to ja jutro kochana zjem z bagietką ....Twoją bagietką:) ...a nad chutneyem pomyślę ..... tylko zastanawiam sie czy trobiac go bez cukru zelującego wystarczy mu te 20 minut?? b wyglada poysznie ...zwłaszcza z takim zapiekanym cudem:) pozdrawam kochana:)

    OdpowiedzUsuń
  63. Wspaniały pomysł na porzeczki! A ja takowe posiadam i dotąd nie miałam pomysłu co z nimi zrobić. Dziękuję! :)

    OdpowiedzUsuń
  64. Spencer! Ja, jako autorka wpisu, bardzo dziękuję ;D Jeśli lubisz zapiekany camembert, spróbuj koniecznie z porzeczkami - coś mi mówi, że zakochasz się w tym smaku! Pozdrawiam!

    Jolu! Widzę, że bagietkowa miłość trwa:) A do tego camembert - i pełnia szczęścia! Bez cukru żelującego to pewnie trzeba będzie znacznie dłużej gotować i wtedy porzeczki się rozgotuję ... A to już nie będzie to samo. Uściski:)

    Edyta! Jeśli masz, to nie zastanawiaj się - tylko zrób:) Pozdrawiam Cię!

    OdpowiedzUsuń
  65. Właśnie wyszłam z kuchni a słoiczki napełnione po brzegi "odpoczywają". Chutney wyszedł przepyszny!!! Na początku wydawało mi się, że jest za bardzo octowy ale jak już wszystkie smaki się wymieszały...hmmmm...niebo w gębie :)
    Jeszcze tylko mam pytanie co do serka. Czy przez taką przeciętą skórkę nie wypłynie podczas pieczenia środek? Robiłam już ser na grillu ale był w całości, zawinięty szynką parmeńską...trochę obawiam się tego nacinania...
    Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
  66. Uwielbiam ser camembert :) najczesciej przyrzadzam go z zurawina, ale czuje, ze Twoj chutney z czerwonych porzeczek pobilby zurawine :) prezentuje sie pysznie, wrecz cudownie pysznie! ale mi narobilas smaka ; )

    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  67. W pełni się z tobą zgadzam co do tego lata. Na szczęście weekend zapowiada się słoneczny : )) Cieszę się słońcem i dostępem do internetu(2x wreszczie!)
    Pyszny chutney...i te porzeczki...mmm

    OdpowiedzUsuń
  68. Cynthio! Jak się cieszę! Jesteś kolejną osobą, która donosi mi o zrobieniu tego chutney:)
    Ja w serze robię tylko "krzyżowe" nacięcie - nie rozchylam skórki, zawijam szczelnie w folię i ser nigdy mi nie wypłynął. Powodzenia i smacznego;D

    Mysiu! Ja też zawsze zjadałam z żurawiną, ale odkąd odkryłam porzeczkowy chutney nawet mi żurawina na myśl nie przychodzi:) Miłego dnia!

    A.! U mnie od dwóch dni upał, choć właśni zbiera się na burzę ... Dużo słońca Ci życzę!

    OdpowiedzUsuń
  69. Aniu, właśnie jedna z moich pólek w lodówce przyjęła porzeczki - tylko , kurczątko...., chyba je zamknę w cieście, bo ono mi się marzyło..., ale czutnejowa propozycja bombowa, bo czutnej jak na razie śliwkowy w moim wykonaniu był rewelacyjny... I teraz dylemat... Niech ja się z tym prześpię...;)

    OdpowiedzUsuń
  70. Co robić?Dalej Aniu takie cuda zamieszczaj ,a zobaczysz ,ze wyciągnę z ciebie adres zamieszkania i.....:D

    OdpowiedzUsuń
  71. Ewelajna! Na odstępstwo od ciasta nie śmiem Cię namawiać, bo sama jak mam porzeczki, to zawsze od ciasta zaczynam. Także - ciasto ma pierwszeństwo:) Gdybyś mieszkała bliżej podarowałabym Ci pełny kosz porzeczek, który właśnie stoi u mnie w kuchni i zawadiacko się czerwieni! Uściski!

    margot! Nie musisz wyciągać - powiedz tylko słowo, a adres jest Twój;)

    OdpowiedzUsuń
  72. Ależ mnie rozbawił ten post:) Poczytałabym książki skarg i zażaleń dla rozrywki:) Ale "rozerwę się" robiąc chutney, pycha!Pychota!

    ps. "bez słońca lato jest jedynie atrapą"...świetne do piosenki:)) turystycznej:)))

    OdpowiedzUsuń
  73. Jak zwykle ubóstwiam cie czytać...ale ja staram się własnie w moim życiu wykasować księgę zażaleń...wprowadzić księgę gości i złoty notes:)

    OdpowiedzUsuń
  74. Mar! Ja mam w tej książce swój ulubiony wpis o sznurku do żniw i kalesonach, ale mało kulinarny jest, więc się tu nie znalazł;P
    Piosenka turystyczna na lato to jest pomysł, ale muszę zmienić treść, bo słońce JEST JUŻ GORĄCE!!!

    Trzcinowisko! Ja książki też nie prowadzę, choć nie raz miałabym ochotę tu i ówdzie coś wpisać:) Pozdrawiam i miłego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
  75. Porzeczkowy chutney brzmi jak magiczne zaklęcie :) ja tez musze, musze, musze go wyczarowac :) pyszności, serowosci, porzeczkowosci :)

    OdpowiedzUsuń
  76. Magda! Trzymam za słowo! I zaklinam, że pyszny:D

    OdpowiedzUsuń
  77. Aniu, zrobiłam! GENIALNE!!!
    Idealnie słodki, cynamon cudownie "podszczypuje" w język, goździki delikatnie pachną, a pieprz dodaje tę nutkę ostrości... Absolutnie rewelacyjny dodatek do serów i pasztetów! Dziękuję za przepis i pzdr Aniado
    Ps. Dodam, że Twój przepis poleciła mi Ewa (blog Smaczniutkie) i jej także muszę natychmiast wysłać podziękowania :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, cieszę się, że chutney wywołał aż takie pozytywne emocje!
      Pozdrowienia:)

      Usuń
  78. Zrobione. Zamiast czarnego użyłem rozgniecionych ziaren czaerwonego pieprzu. Wymyśliłem sobie, że dzięki jego specyficznemu aromatowi chutney zyska ciekawą nutę. Zobaczymy czy miałem rację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hubert! Świetnie i bardzo mi się podoba pomysł z czerwonym pieprzem! Daj znać jak smakuje!
      Pozdrawiam:)

      Usuń
    2. Eksperyment moim zdaniem jest udany ;) Ze względu na różnice pomiędzy pieprzami (w smaku i sposobie wypełnienia łyżeczki :), myślę że spokojnie można dodać dwukrotnie więcej gniecionego czerwonego niż mielonego czarnego.

      Tylko mój chutney nie wyszedł tak śliczny jak Twój. Dodałem naturalnej pektyny, którą sobie wydziubałem z zielonych jabłek i musiałem przetwór gotować trochę dłużej. Gdy wypuściły sok, porzeczki odcedziłem, zagęściłem sam syrop i ponownie wrzuciłem owoce. Nie są takie jędrne jak na zdjęciach ale nie rozleciały się całkiem.

      Usuń
    3. Wspaniale! Tym razem ja zapisuję Twój pomysł z czerwonym pieprzem i użyję go, ale dopiero za rok...
      Pozdrowienia!

      Usuń
  79. Anno-Mario, czy jeśli chciałabym zrobić chutney na zimę, powinnam go jeszcze zapasteryzować?
    Pozdrawiam serdecznie!
    PS Chutney jest po prostu obłędny - wszyscy moi znajomi się nim zajadają, no i my oczywiście też :).
    Gosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosiu! Bardzo się cieszę:)
      Jeśli ma być na zimę,to zdecydowanie należy pasteryzować - ja robię to wkładając słoiki do piekarnika nagrzanego do temp. 90 stopni i trzymam je w nim przez 10 minut.
      Pozdrowienia!

      Usuń

Dziękuję bardzo za wizytę na moim blogu :)

Drukuj przepis

LinkWithin

Related Posts with Thumbnails